Joanna Z, powoli, powoli stojąc przed lustrem,
rozbierała się ze swoich sukien, szumizierek i halek w kolorze ochronnym,
czyli w kolorze jej ciała. Powoli ściągała nylonowe pończochy i bawełniane
majtki oraz fiszbinowy stanik, aż w końcu goła, całkiem goła, zaczęła
obracać się na lewej pięcie, dookoła swego, wręcz nagiego ja, by dokładnie
obejrzeć w lustrze każdą część ciała.
-Piękna, piękna jestem, nie ma co...
Joanna nieruchomieje, nieruchomieje bardzo i naraz gwałtownie chwyta do
ręki kalesony, które energicznie zakłada. Szybko, bardzo szybko wciąga
spodnie ze skarpetkami. Zapina skórzany pasek. Zaciąga rozporek. Wrzuca
przez głowę siatkowy podkoszulek. Błyskawicznie zakłada koszulę, krawat
w grochy i kamizelkę. Sięga po marynarkę w prążki, zakłada ją szybko przez
rękawy i poły, zapina guziki. Przykleja krrzaczastą brodę z wąsami oraz
zakłada rogowe, ciężkie okulary. Do ust wsuwa zapaloną, aromatyczną fajkę,
a w dłoni nagle pojawia się bambusowa, solidna laska.
Nieruchomieje, bacznie przygląda się tu, tam i ówdzie, a szczególnie zwraca
uwagę na tu, wytrzeszczając oczy i nerwowo pyka fajkę, która zadymia całe
pomieszczenie. Mocno ściska laskę w prawej dłoni, laskę solidną, grubą
i zwartą.
Nagle..., przenagle, zdejmuje marynarkę, spodnie ze skarpetkami i krawatem,
kamizelkę z koszulą i kalesonami. Odrywa od twarzy krzaczastą brodę z
wąsami i staje przed lustrem naga, wręcz nagusieńka na wskroś. Patrzy
w lustro i krzyczy na cały pokój. Krzyczy na całe gardło, tak, by na zewnątrz
usłyszeli ją wszyscy zewnętrzniacy i przypadkowi uczestnicy uliczni.
-Tu jest jakiś mężczyzna!!!
Joanna chowa się wstydliwie za pokojowy węgieł i bacznie spogląda, czy
ten brodaty pan już się oddalił, czy wciąż zagraża jej swoją obecnością,
a szczególnie solidną, zwartą laską.
Joanna Z rozgląda się bacznie, to na lewo, to na prawo, to na wprost,
to w lustro, sprawdzając co ono odbija, a co pomija w swym odbiciu. Spokój
i cisza panuje w około. Pusto, tylko piękna i goła Joanna z wypełnia swą
niezmierną urodą cztery ściany swojego pokoju i spoczywa nagusieńka na
tafli osobistego lustra.
Joasiu, bądź czujna, gdyż sama musisz dbać o swe bezpieczeństwo nad i
podpieczeństwo. Joasiu, Joasiu sama widzisz jakie to trudne, ale jesteś
dobrze przygotowana na wszelkie niespodzianki, więc się ubierz, bo zmarzniesz
i dostaniesz sinicy na ciele i umyśle, a to gorsze niż twarda laska.
Nad moim bezpieczeństwem natomiast czuwają służby specjalne, z Urzędem
Ochrony Państwa na czele, więc chodzę swobodnie ulicami mego miasta, pykając
sobie fajkę i wymachując bambusową laską.
|