Opowiadania:
Zamieć powitała mnie już od progu, gdy opuszczałem mój dom, opuszczałem świeżo ogolony, pełen radości życia i smaku wolności.
Zamieć w upalny dzień? Albo pomiśkowało się coś w świecie, albo pomieszało mi się we łbie. Zamieć, zamiecią, to małe piwo, wypite duszkiem przez suwnicowego, który ma drożne gardło, bo Jasio piwka nie tyka, gdyż nie posiada gardła w ogóle, szelma jeden. Zamieć i gardło, kto widział żenić te dwa słowa, tak, tak nie dojdziemy do niczego. Żenić się może chuda Zosia z panem Tadziem, a nie szalejąca burza śnieżna. Świat stoi na głowie, a wtedy światowa głowa jest u spodu kosmosu, a nogi świata dyndają u góry. Chyba coś nie tak, bo światową głową jest czołowy fizyk jądrowy, John Cran od Vood, który swe jądra nosi zwykle głęboko w spodniach, a czoło marszczy od mądrości.
Ogoliłem się, wypachniłem i pełen zadowolenia z siebie wyszedłem z domu, a tu masz, świat pokazał mi, że nie jest jednaki. Pokazał mi w sposób prosty, nie skomplikowany, banalny, ale jest to sygnał, że muszę trzymać się na baczności i być czujnym w każdej chwili, albo mój łeb już zmurszał po latach.