Opowiadania:
Zanurzyć się w zbożu, w zbożu się schować jak najdalej od drogi, by Jakub mnie nie znalazł i nie zadręczał, jak to czyni co dzień. Jakub dopada mnie wiecznie przy strumieniu, wypłakiwać swe żale i skargi, na notarialną własność, krowę Mikołajkę, która przez przekorę, a może przez złośliwość do Jakuba, nigdy nie dała mu się wydoi.
Jakub ma żal do niej, że doi się sama, a mleko chowa przed Jakubem po kątach. Ach, schować się w zbożu głęboko, głębiej niż skowron lotny, schować się przed kotem Maciejem, bo ten nikczemnik wciąż karze mi podziwiać swój ogon, dłuższy i bardziej futrzany niż inne ogony. Podobno, według jego relacji, ogon niebywały, zachwycający, ponad wymiarowy, nakrapiany makstoszem i wibrą. Nie ja jestem kompetentny do podziwu i ocen kocich walorów i godzien oceny promienistości, płynących z futra, nie byle jakiego.
Schować, schować się w zbożu, przed wzrokiem pana Tadzia, schować się dalej, dalej niż to możliwe, bo pan Tadzio tak jakoś wiecznie na mnie patrzy i patrzy, a co spojrzy, to aż nie wiem co i szukam od razu najwyższych łanów zbóż.
Schować się w zbożu na troszeczkę, lub na pół, bo dość mam tych wszystkich bobasów, którzy czyhają na mnie za rogami ulic wiejskich i miejskich, przy stumieniach publicznych i w sekretariacie Samopomocy.

Dzisiaj na tyle...Uff