Neguję cię za to, że starałeś
się obalić władzę ludową, ale pozytywuję cię za to, że masz piękne
oczy i uda, za to, że z byle szmatki potrafisz wyczarować spodnie,
na co dzień i myckę na co noc.
Kwaśną mam minę, gdy wspomnę spod wpółotwartych oczu, jak domalowywałeś
drugą, a nawet trzecią parę wąsów towarzyszowi Bolesławowi Bierutowi, na
okolicznościowych portretach i słowach wypowiedzianych szeptem, ale twarz
jaśnieje mi na prędce, gdy cię widzę na hulajnodze, jak zdążasz wesoło
w górę naszego rynku.
Płaczę nocami, gdy przypomnę sobie, jak pokracznie, złośliwie, sepleniąc
przez zęby, wśród niekontrolowanych pomruków wydobywających się z żołądka,
cytowałeś fragmenty prozy Maksyma Gorkiego, podczas akademii z okazji rewolucji
październikowej. Jednocześnie cenię cię za twaróg, który odcedziłeś z kwaśnego
mleka, czwartkowego, słonecznego poranka.
Neguje cię, a zarazem podziwiam, bo jestem wciąż komunistą, trzeźwo patrzącym
na dzisiejszą i wczorajszą rzeczywistość, ale jestem również człowiekiem
o oczach jeszcze bardziej otwartych, niż oczy patrzące od poranka, do zmroku
i od epoki, do epoki.
|