Ludziska,
stwórzmy procedury sprzedaży klocków Lego w całych pakietach, wyczerpujących
do końca istotę problemu i zawierających zestaw kompletny, jak też umożliwmy
kupno jednego klocka, lub kilku, w dowolnym kolorze i kształcie. Zróbmy
to jak najszybciej, ustalając reguły sprzedaży. Ustawmy reguły w ten sposób,
żeby stało się to ogólnie przyjęte, zarówno w Łomży jak i w King-Kongu.
Musimy wprowadzić pewien porządek zakupów, transakcji, wymiany, czy treksu.
Niedopuszczalne jest, byśmy nabywali klocki w narzucanych nam z góry pudełeczkach,
z określoną ilością i ich kolorem. Klocki muszą być kupowane według procedury
kupna krowy i innych. Krowę na ten przykład kupujemy w całości, na rynku
bydła rogatego w Nakle, na targowisku krowim w Monachium, na ulicach Nowego
Jorku, czy Giełdzi Bydlanej w Myśliborzu. Za jednym zamachem nabywamy całą
istotę problemu, od kościanych rogów do kościanych kopytek. Krowę możemy
kupić w dowolnych konfiguracjach, czy to w formie wołowiny bez kości, z
kością, szpondera, ozora wielogłowego, maggi robionego z kopytek, czy leguminy
z krowich oczu. Wołowinę kupujemy, w zależności od fantazji i osobistego
smaku, w kolorze czerwonym, żółtym, zielonym, czy fioletowym. Natomiast
krowę w całości możemy nabyć łaciatą, w niebieskie pasy, mleczną jak Alpy,
lub w szachownicę, służącą do gier losowych. Kupujemy krowy smutne, odkwaszone
na pół, lub pełnomleczne, pianistki, buisnes cow, wygięte, lub gadatliwe.
Natomiast ich mięso możemy nabyć puszyste albo wielce krowiaste.
Do koloru, do wyboru, i od wyboru do malloru.
Tylko Lego kupujemy w błyszczącym pudełeczku, w mniejszym, lub w większym.
Opakowane, niewidzialne i zawsze twarde. To tyle co z niego możemy wydusić,
a dusić chciałoby się, że ho, ho ...
Ludziska, stwórzmy procedury, by świat stał się jednaki i przyswajalny na
co dzień z mlekiem matki, które zawsze oceniamy inaczej.
Chyba błądzę ...