Opowiadania:

Przywieźli do mego Miasteńka wagon pełen dłoni. Niby po trochu happening, niby bełkot pisaczy, ale faktem jest że przywieźli i nic na to nie poradzę.
Wagon odczepili i ustawili na bocznicy, tej koło studni.
Ludziska miasteńkowi wiedząc, iż ta przesyłka jest przeznaczona dla nich, wyczołgali się ze swych posłań domowych, pomieszczeń socjalnych, izb chorobowych, samobójcy odstawili swe stryczki i też przybiegli na bocznicę jak do ostatniej deski ratunku.
Dłonie mieli rozdzielać po siedemnastej, po fajrancie, żeby każdy mógł mieć równe szanse w doborze odpowiedniej, według własnych potrzeb. Trzeba przyznać, iż było w czym wybierać, nieopakowane, rzucone bezpośrednio do wagonów towarowych robiły na wybieraczach duże wrażenie. Były tam dłonie upierścienionych arystokratów, dorobkiewiczów i członków świata przestępczego, dłonie żebraków, urzędników magistrackich, strażaków i kołnierzy, były też odmieńców i księży, robotniczo - chłopskie i dam salonowych, oraz tych o podejrzanej kondycji, wszystko niedbale rzucone, niczym dostawa homarów.
Osad Miemioł , członek Rady Miasteńka kazał ludziskom ustawić się w szeregu, który to sięgał aż do chaty Jana. Pan Osad wspiął się na stół bocznicowy, by łatwiej sięgnąć po pierwszą parę dłoni i krzyknął do sznureczka ludzisk miasteńkowych.
- Dłonie Kowala!
Do pana Osad Mimioła podszedł Ramol miasteńkowy, chłop nad chłopy o aspiracjach kuźnianych i rączkach niemowlaka. Chwycił dłonie w obie dłonie i szczęśliwy wycofał się do Miasteńka oddalonego w sinej dali.
- Dłonie Karła! Wrzasnął Miemioła.
Zbliżył się pan Małe Ciało, człek bardzo niewielkiego wzrostu, któremu niegdyś odjęła dłonie kolejka wąskotowrowa, relacji Miasteńko- Myśłibórz, odjęła w czasie podkładania bomby na torach w noc Wielkanocną, podczas Rezurekcji.
- Dłonie Orła ! Głośno krzyczał pan Osad, by słyszały go najdalsze rejony kolejki dłoniobiorców. Do pana Osad Miemioła podszedł Masło, rwacz miejscowy o orlim wzroku i orlim nosie. Chwycił orle dłonie w swe pulchne paluchy i zniknął w oddali.
- Dłonie Wawrzyńca! Słychać było donośny ryk Miemioły.
Wawrzyn Młodszy podbiegł rączym kroczkiem do Osada chwycił dłonie w mig, jako że jego starły się już do nadgarstka od ciągłego wawrzynienia.
Pan Miemioła darł gardło do jasnego świtu.
- Dłonie rzeczne, dłonie subiekta, dłonie kobiety ciężarnej, maskotki, omleta, policjanta z policjantką, ogniomistrza, wątrobowe, małosolne, hydraulika, pieśniarza nad pieśniarzami, mięsożerne.
Osad Miemioł nad ranem chrypiał niemiłosiernie od nadwyrężenia swego tenoru, jakim słynął w całym powiecie. Był zmęczony, ale szczęśliwy, gdyż o świtaniu została jedna para dłoni i jeden potencjalny odbiorca, który jak się okazało tylko na nie czekał.
- Dłonie Chopina, szepnął chrypiąc pan Osad, szepnął, gdyż Jasiek Wioskowy, miejscowy głupek stał i czekał tuż przy samym wagonie.
- Weź w swoje głupkowate łapy te długopalcze, zadbane, szacowne, salonowe i fortepianne dłonie i zmykaj mi szybko, bo jestem zmęczony i od dłuższego czasu potrzebuję na stronę.
Jasiek Wioskowy, miejscowy głupek trzymał delikatnie w swych łapach wąskie dłonie o jasnej karnacji i zastanawiał się nad przyszłym swym życiem, nad szansą, która otworzyła się przed nim tego ranka, a może myślał o czym innym, tego nie wiem gdyż, co tu dużo mówić, jest tylko głupkiem