Opowiadania:
Ludwik Bombas, inaczej Lodovico,
lub Louis Bombass, il est arrive z dalekiej Francji, lub e arrvato ze słonecznej
Italii, rytmicznie, co roku powracał z tych malowniczych krajów do rodzinnego
Kraśnika.
Z szacownej i bogatej w zawiłości historyczne Francji Louis Bombass, człek
imienia wielkich królów tego odległego narodu. "Jednego Imienia"
przywoził zazwyczaj naręcza i połacie tłustych słonin, które cieszyły się
wielkim powodzeniem w Kraśniku, jako słoniny francuskie, inaczej nadsekwanskie.
Kraśnik witał go wtedy otwartymi ramionami, otwartymi ustami i brzuchami
pełnymi oczekiwań i pustymi jak spichlerze z czasów mrocznego stalinizmu.
- Witaj nam Ludwiku, kłaniamy się słoninom francuskim, - słychać było głosy
z każdego zakątka i zaułka.
Kraśniczanie zapełniali swoje puste brzuchy tłustymi słoninami nadsekwańskimi
i chwaląc i wielbiąc Ludka, jak nazywali swego krajana i dostarczyciela,...
by po niedługim czasie zatęsknić do jego powrotu ze słonecznej Italii. Po
upływie wąskiego czasu Ludek imienia wielkiego Lodovico del Morro, z kraju
słońca, nie mniejszych zawiłości historycznych, Kraju "Wielu Imion"
przywoził do odległego Kraśnika worek karmelków, słynnych karmelków z Lombardii.
Kraśnik witał go wtedy otwartymi ramionami, otwartymi ustami i brzuchami,
pełnymi oczekiwań i pamiętającymi gomółkowskie cukierki z Zakładów Cukierniczych
imienia Róży Luksemburg z Ciechocinka.
- Witaj nam Ludwiku, kłaniamy się karmelkom lombardzkim.
Kilka razy w roku Kraśniczanie dziwiąc się sobie i nie rozumiejąc swych
własnych słów, powtarzali.
- Louis arrivera bientot en nons apportant des brassees de lard des environs
de la Seine.
- Fra poco arivera Lodovico prtandoci sacchi a caramelle lombardi...
Potem wracali do swej soczystej mowy kraśnej, by kontynuować ją przez kilka
długich kraśniczych miesięcy oczekując znów na powrót Ludka.