Opowiadania:

Zawiesić płaszcz i kapelusz na wieszaku nie jest wcale tak prostą czynnością jakby się to wydawało. Bo to trzeba poprawić rękawy i klapy żeby się nadmiernie nie pogniotły, oskubać go z nitek i włosów własnych i pobratymczych, by goście którzy odwiedzają nasze mieszkanie nie odnosili wrażenia iż mają do czynienia z fleją. Kapelusz na wieszaku może się zsunąć na podłogę i cały zwurczyć, albo gwóźdź na którym tkwi, może przebić jego denko na wylot. Rondo zniekształca się w nienaturalnej dla siebie pozycji podczas zwisu wieszaczego. Jako że wieszanie płaszcza i kapelusza nie jest tak prostą czynnością, a rzekłbym dalej ryzykowną , noszę te okrycie i przykrycie wiecznie, cały dzień i całą noc.
Po powrocie do domu zjadam w nich obiad, kolację, uzupełniam pracę biurową, karmię naszego bobasa, przyjmuję gości, oglądam telewizję i kładę się w nich do łóżka, by rano móc prosto z pościeli udać się do mego urzędu, gdzie nie zdejmując go z siebie i nie odkrywając głowy przystawiam na ważnych pismach pieczęcie, wszystko w płaszczu i kapeluszu, tak że moi współpracownicy nie wiedzą nawet iż wyłysiałem. Mój płaszcz i kapelusz od kilkunastu lat jest w nienagannym stanie i wciąż wygląda jak nowy tylko dlatego, iż nie wieszam ich na wieszaku, który znajduje się w przedpokoju naszego spółdzielczego mieszkania, tak zwanego M3.