Opowiadania:
Zauważył że od miesiąca wiotczeją
mu mięśnie. Równo przez trzydzieści dni stal zmieniała się w leguminkę ciałkową.
Przez te trzydzieści dni smutniał z tego powodu coraz bardziej i coraz to
mniejsze ilości mąki przynosił do domu ze sklepu, coraz to mniejsze wiązanki
kwiatów dla ukochanej Madzi.
Taki potężny był kiedyś, mówiono że silny jak wół i nazywano go Wołem.
Minęło jeszcze pięć dni od tych trzydziestu, a nawet ta leguminka mięśniowa
znikła mu z nadkości.
Przyniósł jeszcze tylko ukochanej Madzi jeden kwiatek, jednego petitt beurra,
siadł w fotelu i pomyślał sobie że zostały z niego tylko kości wołowe, które
nawet nie nadają się na zupę dla Jegomościa z Zamościa, gdyż mało pożywne.
Zastanowił się nad swoim dalszym życiem i doszedł do wniosku iż będzie zbierał
znaczki, które mu inni przyniosą z poczty, pomyślał o tym i zaciągnął się
dymem z papierosa, który to dym delikatnie snuł się między piszczelami,
kręgami, kośćmi żebrowymi, miednicą, by po odbytej wędrówce po układzie
kostnym Woła zawisnąć pod sufitem.