Opowiadania:
Zarzuciłem
starannie staruszkę na plecy i udałem się na zasłużony odpoczynek. Postanowiłem,
że trwać będzie nie krócej niż niezbędny czas do zregenerowania moich skołatanych
nerwów.
Cierpliwość, poddańczość, oraz brak negacji w całym swym rozczochraniu wynikały
z demencji starej kobiety i dawały mi szansę na bezkonfliktowe spełnienie
mych zamierzeń, a zarazem ofiarowania jej gestu zwanego ludzkim.
Stara kobieta, nie przywykła do należytego ciepła ze strony zapijaczonego
syna, opieki społecznej, ani pielęgniarki środowiskowej, nie znała w całej
swej demencji żadnego gestu, jakikolwiek on mógł być.
Zarzucona na plecy posapywała, pomrukiwała cichutko, a bokiem ust popuszczała
strużkę śliny, co było dowodem rozluźnienia nerwów, a mnie stwarzało pewien
dyskomfort, który znosiłem cierpliwie i oddańczo.
Ułożyliśmy się na kanapę, stara kobieta była miękka, ciepła, może trochę
wilgotna i o swoistym zapachu, ale oddana całą swą nieświadomością. Byłą
moją, a ja byłem jej bez reszty na czas zaplanowanej drzemki.
Do niedawna jeszcze umieszczałem pod głową kota, co stwarzało mi pewną niewygodę,
na przykład owłosienie, które nota bene jest jego bezsprzeczną ozdobą, łaskotało
mnie niemiłosiernie w ucho, lub podczas naszej drzemki wysuwał się za potrzebą,
lub po prostu by napić się mleczka.
Natomiast stara kobieta raz napojona mlekiem cierpliwie spoczywała pode
mną popuszczając potrzebę od czasu do czasu, na sam spód, co mi specjalnie
nie przeszkadzało, a do czego była nawykła od dawna.
Stara kobieta daje mi komfort pełnego relaksu, poczucie spełnienia ludzkiego
obowiązku w stosunku do bliźniego. Ja daję resztkom jej świadomości poczucie,
że ktoś z nią coś czyni, że jest komuś potrzebna.
Jednym dajemy, od innych czegoś potrzebujemy i jakoś tak po ludzku życie
się toczy.