Opowiadania:
Zasiedliśmy dookoła stołu,
po prawej mej ręce brodaty, siwiutki laureat nagrody Pulitzera Ernest Hemingway,
po lewo dorsz łuskowy, wodowy, rybny, zwany dalej Dorszem, a zarazem znany
pisarz i piewca ziemi kaszubskiej, laureat Puckiej Nagrody im. Modrego Bałtyku.
Siedliśmy dookoła stołu, by wspólnie napisać powieść.
Dopiroż zaczęły się przekomarzania, kłótnie, udowadnianie własnych racji
i bezwiedne pomruki niezadowolenia z cudzych propozycji odnośnie tematu
powieści.
Ernest puszczał kłęby dymu z cygara hawajskiego, prezentu jaki otrzymał
od dzielnego przywódcy. Dym ten okrutnie przeszkadzał Dorszowi, natomiast
mi w niczym nie szkodził, gdyż przyzwyczajony jestem, że zawsze walę prosto
w dym. Od Dorsza zalatywało rybami zatokowymi i z tego też powodu wielki
pisarz amerykański, oraz laureat nagrody Pulitzera ostentacyjnie zatykał
nos dając do zrozumienia żeby ten nieświeży egzemplarz wreszcie wyczyścił
swe srebrne łuski. Mnie ten zapach nie przeszkadzał, gdyż urodziłem się
i wychowałem w Rybniku.
Atmosfera od początku nie sprzyjała twórczemu podejściu do spotkania, gdyż
ci dwaj bez przerwy patrzyli na siebie Ra Rogiem i z ukosa. To z kolei w
niczym mi nie przeszkadzało gdyż byłem uodporniony na zmiany atmosferyczne.
Zaczęliśmy ustalać temat i znów ujawniła się niezgodność postaw twórczych,
sposobu patrzenia na świat, wyboru wspólnego laudoru. Ustalanie, wybór,
decyzje były trudne do ujednolicenia z powodu uporu dwóch niezaprzeczalnych
indywidualności i właśnie przynależności każdemu innego laudoru. Takie podejście
było dla mnie osobiście nie do przyjęcia, gdyż laudor mam przytwierdzony
na stałe nad łóżkiem i przynależę go na co dzień kętom.
Wielki Ernest chciał napisać powieść rzekę o krasnoludkach i sierotce Elizabeth
Mary, traktującą sprawy moralności wieśniaków osiadłych na pogórzach kontynentu
i wpływu tejże moralności na rozwiązywanie problemów ogólnokrasnalczych
przez Koszłaka Opałka, znanego pod pseudonimem K.O. Hemingway upierał się
przy swoim temacie brodaczo, cygarnie, zaczął nagle pachnieć szkocką whisky
i mówił coraz bardzo głośno. Dorsz burczał coraz bardziej rybio, miętosił
zakola, zrobił się czerwony jak flądra, powoływał się na autorytety pomorskich
uniwersytetów i recenzentów wydawnictw puckich, że powieść powinna opowiadać
o krajobrazie, dłoniach sękatych, tabacznych, spojrzeniu jak coś twardego
i wyjętego z worka, a wszystko to przynależne byłoby ludziom osiadłym, gdzie
mapę pomalowano na kolor zielony. Dorsz twardo upierał się przy swoim temacie
bez szans na najmniejsze korekty.
Ja zaproponowałem, opis własnej fotografii z misiem przy mych wątłych piersiach,
z zaznaczeniem, iż nie upieram się przy tym do końca. Zgodzę się że będzie
to tylko fragment. Ten wątek może pasować zarówno do krasnalstwa, jak i
tabaki, w którym to kolorze nota bene był ów misio.
Wielki Ernest laureat Pulitzera, wraz z Dorszem, laureatem Puckiej Nagrody
im. Modrego Bałtyku nie słuchali mych słów, gdyż doszło między nimi do rękoczynów.
Stół wywrócony do góry nogami jak dwie pary byczych rogów, piskliwe dorsze
burki, donośny ryk Ernesta, kurz bijaczy i turlający się kłębek dwóch ciał.
Toczą się w stronę puckiej plaży. Na głogach przydrożnych zostają kawałki
siwej brody niczym babie lato, na drodze srebrzą się wśród kamieni dorsze
łuski.
Potoczyli się do plaży w huku, ryku, kuksaństwie. Plażowicze - wczasowicze
i miejscowi kaszubi uciekają z piskiem na boki. Walka trwa wśród fal zatoki
puckiej. Broda, łuska, płetwa, noga, grzbiet, nadgarstek. Huk fal miesza
się z głuchym uderzeniem tułowia o tułów, worka o piasek, dłoni o dłoń,
wiadra o burtę. Zamarły tłum wczasowiczów, wraz z Kaszubską bracią w milczeniu
obserwują niecodzienne zdarzenie i wreszcie Jan Jakub zagorzały Kaszub wysunąwszy
spomiędzy zębów regionalną fajkę zwrócił się do pozostałych zaciekawieńców
i krzyknął:
- Patrzcie, o patrzcież panowie, Stary Człowiek i Morze, patrzcie jak zmaga
się z wielką rybą .
Tłum wczasowiczów skrzętnie zapisał tę sentencję na widokówkach turystycznych,
by wysłać je do swoich rodzin i narzeczonych. Ja przyglądałem się tej scenie
z dala zajadając frytki z rożka i planując wycieczkę pieszą w Pieniny.