Opowiadania:

Józiu, wstąpię do ciebie na skórkę chleba, więc przygotuj się do mojej wizyty starannie, a nawet rzekłbym lubieżnie, bo będziemy ją jedli gołą, a nie jak ostatnio, odzianą w owcze futerko, albo niczym Owidio, w jedwabnym pokrowczyku. Józiu, mam nadzieję że środek chleba, czyli miąższyk, zjadły myszy i szczur Jakub, a okruchy wydłubały borsuki kamieniczne. Mam nadzieję, że skórka chleba czeka od kilku dni i jest matrożna, oraz jadalna na wskroś, na goło, ciankiem dziąsła o dziąsło. Józiu, my również rozbierzemy się do tego misterium z naszych ubranek i odzianek. Rozbierzemy się do golasa, czyli do rosołu, który umożliwi spożywanie skórek na mokro i wilgotno, żeby mogły się przedostać do kiszek dodatkowym poślizgiem. Mój drogi Józiu, gołe skórki chlebowe będziemy ciamkać na golasa, spójrz jakie to pikantne i lubieżne zarazem. Takich doznań nigdy nie miał Władzio z Włodziem, chuda Zosia z Mieciem, ani Piotruś z kozą Mikołajową. Józiu, ja już rozpinam pierwsze guziki, łakomie spoglądając na twoją fotografię i skórkę chleba tak gołą, daj mi wiarę,... że nie mogę... Gołą na wskroś i zakroś, wręcz nagą.