Opowiadania:
Jaś Trepak, wraz z przyjacielem Patrzydołem Górą zdawali egzamin z jazdy
ślizgowej po łąkach i wądołach, egzamin trudny ze względu na zawiłą teorię
ślizgu, nie mówiąc o praktyce, która wymagała znajomości zachować bocznych
i podłużnych, a bezwzględnych w warunkach patus amoix. Wraz z Jasiem i Patrzydołem
do egzaminu przystąpili Maciuś Moczymorda, któremu moczymordstwo wielce
pomagało w opanowaniu biegu lotnego. Przystąpił do egzaminu Pat Pataszon,
uwzględniający w ślizgu zajęczą, małpę i owcę mokrą.
Przed komisją egzaminacyjną pojawili się Okręt z Oceanu wraz z Zakrętem
Przydrożnym, nieodłączni przyjaciele, zrośnięci z sobą przy pomocy wspólnych
warg, co dawało przewagę nad innymi zdającymi. Przed szanowną komisją egzaminacyjną
pojawił się baron von Telefon, z dewizką rodową u boku, zawieszaną z pokolenia
na pokolenie przez kolejnych kamerdynerów. Baron był człekiem niesłychanie
ślizgłym, a nawet wręcz oślizgłym, więc chciał udokumentować to na jawnym
papierze jakim był dyplom ukończenia jazdy ślizgowej po łąkach i wądołach.
Gdy garstka przyszłych adeptów jazdy ślizgowej po łąkach i wądołach zajęła
ławki ustawione w rządku egzaminacyjnym, człowiek zabrał głos wyznaczony
do zweryfikowania wiadomości, roznerwionych, przyszłych ślizgowców. Człowiekiem
tym był Egzaminator Orator o takim, a nie innym nazwisku, gdyż wyczerpująco
oznajmiał o niezdanym egzaminie, lub o dopuszczeniu egzaminowanego do ślizgu
krajowego, albo międzynarodowego.
- Panowie, odpytam was w kolejności alfabetycznej, gdyż będę się ślizgał
po alfabecie jak nakazuje prawo ślizgowe, paragraf piąty, punkt trzeci.
Panie Przydole o powabnym nazwisku Góra, pytam pana, czy ślizg bezpośredni
jest przydatny bawołom podlaskim, powiem dalej, czy jest przydatny w procesie
żywieniowym rogatego symbolu naszych żyznych krain?
- Oczywiście, odpowiem, oczywiście panie Egzaminatorze. - rzekł Przydół
Góra - Gdy na pastwiskach podlaskich zabraknie lucerny jadalnej wtedy bawoły
podlaskie na swych raciczkach kopytnych ślizgają się stadnie w dół Polski
do zaprzyjaźnionego Mazowsza, celem napełnienia swych przepastnych brzuchów,
o kolorze włosa zwierzęcego.
- Brawo, brawo panie Przydole, to jest jasna i wyczerpująca odpowiedź, świadcząca
o pańskiej wiedzy na temat ślizgu pośredniego i bezpośredniego, wiedza jaka
powinna wypełniać mózg każdego ze zdających, a zarazem przyszłych adeptów
ślizgu po łąkach i wądołach.
Pan Przydół Góra poprawił krzesło na siedzeniu dla wygody i zadowolenia
ducha, a mózg odstawił ad acta., bo mógł już pozwolić sobie na to.
- Panie Maciusiu Moczymordo, niech pan osuszy swą mordę na czas odpowiedzi,
którą niebawem zadam panu mymi strunami głosowymi, językiem i warga dolną.
Pańska odpowiedź, panie Maciusiu ma być mądra, naprawdę mądra, panie Maciusiu,
rozumiemy się?
- Rozumiem pana, panie Egzaminatorze Oratorze, jakże mógłbym pozwolić sobie
na nietakt nierozumienia pańskich słów. Rozumiem każda sylabę, wręcz każdą
pańską głoskę.
- Wielcem rad panie Macieju, jeżeli już ma pan suchą mordę, stawiam pytanie.
Co rozumiemy pod pojęciem ślizgu jako odwrotność lizgu, gdzie tata się lizga.
- Odpowiedź jest prosta, oczywista i powinna być wręcz jasna dla znawców
ślizgu, a nie powiem, zrozumiała dla zjadaczy chleba pszennego, śmiertelników
z nieśmiertelnikami oraz Jasia z Małgosią.
- Słucham.
- Otóż lizg się lizgiem przeciska, a ślizg jako votum do lizgu stawia sprawę
jasno, tak jasno, iż stworzono do tego problemu wzory ślizgowe zapisane
w podręcznikach ślizgowych, które są pomocne w naszych egzaminach, gdzie
naszą wiedzę wyuczoną przekazujemy w pozycji egzaminacyjnej, pionowej ze
wzrokiem jasnym, niby poranek krajobrazowy.
- Genialnie pan mi odpowiedział- rzekł Egzaminator Orator- i poprawił nos
swym egzaminacyjnym palcem, by następny zapytany mógł ujrzeć uśmiech, który
zwykle znajduje się pod egzaminacyjnym nosem i odezwał się wyraźnym głosem.
- Proszę następny do odpowiedzi, a jest nim nasz szanowny Okręt z Oceanu.
Proszę wstać, osuszyć swe burty, dno przetrzeć z glonów wielorybich i odpowiedzieć
mi na moje pytanie, które jak pan widzi pochodzi z uśmiechniętych ust, widocznych
po przesunięciu mego nosa. Pytanie jest proste, niczym drut rozwinięty z
kłębka. Proszę odpowiedzieć mi i zademonstrować zarazem, czy ślizg mokry,
przeniesiony na przesuszoną łąkę jest możliwy, a jeżeli tak, to jakiej porze
roku i jaką metodą?
Okręt z Oceanu wylazł z ławy egzaminacyjnej stalowym krokiem, potrząsając
nitami wielokadłubowymi i gramoląc się na makietę naukową, ukazującą fragment
ojczyzny od Kraśnika Górnego do Kraśnika Dolnego, zadźwięczał metalem.
- Egzaminatorze Oratorze, ślizg mokry, dla mnie oceaniczny, dla innego ślinny,
potowy, organiczny, lub ślizg po rosie porannej, a przeniesiony na łąki
suche i suche wądoły jest ślizgiem naukowym i niestałym. To teoria panie
Egzaminatorze, gdyż łąk suchych nie uświadczysz w naszej rzeczywistej krainie
ani w okolicach w które docierają wądoły. I powiem dalej... nie zademonstruj
ę to...
- Schowaj se Okręcie gdzieś swą niedemonstrację i nic dalej nie powiesz,
bo egzaminu już nie zdałeś. Siadaj, a oratorskie uzasadnienie przekażę ci
po mitingu egzaminacyjnym, przekażę ci ustnie i gestnie. Siadaj nienku,
gębę schowaj w kubeł i nie wyciągaj jej do końca egzaminu, ot co ci powiem.
Okręt z Oceanu gębę swą schował w kubeł ruchem przegranego okrętu, aż
kubeł zadzwonił stalą w stal, tak dźwięcznie, aż Trepakowi, który siedział
z nim
w jednej ławce włosy rozszczepiły się u nasady.
Egzaminator Orator powiódł wzrokiem po jednostkach egzaminacyjnych, oko
opuścił na Pat Pataszonie i tubalnął egzaminatorskim głosem, aż Pataszon
zgniótł się ze strachu w całym tułowiu.
Panie Pat Pataszonie, myłeńki ty mój- Wtrącił w języku obcym, gdyż takich
kilka posiadał w swym otworze gębowym, a którymi lubił się pochwalić od
czasu do czasu. - Myłeńki ty mój, - Powtórzył- ślizgnij no się po naszej
posadce, zwanej wądołem miejskim
- Po żadnych posadzkach nie będę się ślizgał odpalił w stronę egzaminatorską
pan Pat, odpalił i spojrzał prosto w egzaminatorskie oczy niczym sokołu.
Po żadnych nie będę się ślizgał- powtórzył- bo posadzka jest dobra dla Jadzi,
która ma nogi uzbrojone we froterki, a nogi Jadzi i jej podłoga to maciuś
przy powierzchniach ślizgowych zawodowego ślizgowca po górach i wądołach.
- Brawo myłeńki, -Rzekł Orator, - Było to pytanie podchwytliwe. Wądoły miejskie
nie istnieją. Imają się tylko rozumków umieszczonych w główkach imaków,
a obce są rozumowi ślizgowca profesjonalnego. Panie Pataszonie, podziwiam
pana w całej mej egzamiantorskiej personie. Podziw mój uzasadnię podczas
wystąpienia oratorskiego.
Pat Pataszon siadł w krześle postawnie, dumnie, niczym Murzyn ze Wschodniego
Berlina.
-Panowie, myślę, że zapytam teraz Zakręt Przydrożny. Czy łąki mogą występować
przy drogach krajowych. Czy urzędy gminne wraz z powiatowymi przewidziały
taką możliwość. Pytam pana, panie Przydrożny.
- Łąki wraz z ąkami występują przy drogach krajowych i gminnych, tak jak
aktor Anioł występuje na deskach scenicznych Teatru Marzeń Wszelkich, albo
Abcde E. występuje co drugi dzień ze swej partii Demos Kratów. Natomiast
łąki są morganicznie związane z drogami, niczym bawół z koniem, niczym on,
ona, a potem ono. Tak to jest panie Egzaminatorze Oratorze.
- Dobrze, - Rzekł pan Orator- a teraz proszę pokazać nam wszystkim łąkę
zdrową. Proszę pokazać tu i teraz.
Zakręt przydrożny tak sugestywnie na osób., jak i również na osób pokazał
drogę, a potem przedstawił je razem, przedstawił je zarówno Egzaminatorowi
Oratorowi, jak i czeredce egzaminacyjnej. A pokazywał pan Zakręt, a pokazywał,
a przeginał się, a prężył, mitrożył, aż pozostali oczy swe wyjmowali ze
swych leży i oddawali temu zjawisku. Spektrum te trwało czas jakiś i ustawało
powoli, aż ustało całkowicie.
- Bardziej dobrze, -rzekł znowu Egzaminator- już bardziej być nie mogło,
oj, nie mogło, mój drogi Przydrożny. Jesteś wielki, większy niż miś oralski
i wapno, to co mogę ci tak na prędce przekazać ustnie. Mój drogi Zakręcie
zdałeś egzamin celująco, co potwierdzę w mej oratorskie) mowie. Siadnij
się teraz, siadnij wygodnie po swym wyczerpującym oku. Dobrze, a teraz niech
nasz kochany baron von Telefon zda nam relację z osobistych ślizgów po rodowych
łąkach i familijnych wądołach Dolnej Saksonii i Górnej Bawarii. Panie von
Telefonie, proszę zerknąć na swą dewizkę, że przyszedł już czas pański,
żeby zdać nam relację ze swych poczynań, jak na razie amatorskich, lecz
nie mniej i nie więcej i nieponigdy. Wiem o tym, że ślizgał się już pan
nielegalnie, osłaniając się swym rodowym herbem, osadzonym w purpurowym
tle. Usankcjonuje pan swe ślizgi, żeby nie podskoczył panu Maciuś, oni owca
maciejowa. Rozumiemy się baronie von Telefonie? Rozumiemy się kochanieńki.
Rzekł kwasoodpornym głosem Egzaminator.
- Rozumiemy się Oratorze, odpowiem jak po sznurku, żeby móc oficjalnie rozślizgać
całą Bawarię z Saksonią i Saksonię z Bawarką.
- Więc dobrze, - Odparł Egzaminator- Pytam pana, czy ślizg familijny, według
znajomości zachowań bocznych i podłużnych jest równy ślizgom plebejskim
i jak się do tego mają warunki patus amoix. Dalej, proszę baronie pokazać
kierunek ślizgu jaki obrał sobie Ród von Telefonów.
- Dobrze, może najpierw, jako pierwsze zademonstruję kierunek ślizgu rodu
von Telefonów, więc ślizg odbywa się w tą stronę...
Tu baron von Telefon wyskoczył energicznie z ławki egzaminacyjnej w stronę
opłota egzaminacyjnego, zatoczył ręką, od ręki do barku, aż świsnęło i dłoń
swą baronowską, wypielęgnowaną przez trzy manicurzystki przypałacowe zatrzymał
na kierunku zachód-wschód Omło- Nomło. Baron zatrzymał się cały z dłonią
wysuniętą, zatrzymał się tak nagle , aż zachwiało jego baronowską postacią,
zachwiało i ustało. Baron stał dumnie wyprężony i tylko dewizka dyndała
mu u pasa, oczekując kamerdynerskiej dłoni.
- Dziękuje za tak sugestywne wyartykułowanie kierunku ślizgu, obranego przez
ród von Telefonów, a teraz proszę przejść do części teoretycznej, traktującej
również aspekty rodowe, czyli o zachowania boczne i podłużne dla ślizgów
familijnych, w warunkach patus amoix.- Rzekł Egzaminator Orator i spojrzał
na barona koźlo, bo taki miał zwyczaj podczas rozmów z wysoko urodzonymi,
taki miał zwyczaj i już.
Pan baron von T. dewizkę swą oddyndał bez udziału kamerdynera, usta już
otworzył, by mogły wydać dźwięk w formie odpowiedzi na pytanie Egzaminatora
i dźwięk ten wydał...
- Panie Oratorze i wy moi drodzy barmistrzowie ślizgu, odpowiem wam, gdyż
pochodzenie i pozycja moja nakazują mi grzecznie i rzeczowo odpowiadać na
zadawane pytania.- Rzekł baron von Telefon.- Panowie, otóż ślizg familijny,
zaznaczam familijny, na podstawie zachowań bocznych i podłużnych nie jest
równy ślizgom plebejskim, według warunków patus amoix, gdyż famil z Plebejem
to jak jak Kamil z Playboyem, a panowie znają zarówno jednego, jak i pozostałych.
Patus amoix wykluczają jakąkolwiek porównację. Powiem dalej-Baron oddalił
się swymi arystokratycznymi nogami na skraj egzaminu i kontynuował odpowiedź-
Przekło sie rzekło, a Nakło uciekło, ot, to co w tej materii mam do powiedzenia.
Pozostały tylko wądoły przekleńskie dla plebsu, natomiast zabrakło ich dla
familiantów w Nakle, ale jakoś sobie radzimy w warunkach patus amoix. Po
egzaminie będziemy kontynuować ślizgi legalne, zarówno w Nakle, jak i w
rodzinnej Saksonii.
Skończył swą odpowiedź baron von Telefon i siadł w ławce egzaminacyjnej
z hukiem dumy rodowej, pewności poczynań i wzorców na przyszłość.
- No powiedzmy, zgadzałoby się to z podręcznikami dostępnymi na półkach
księgarskich, które stoją pionowo w sklepach do tego przeznaczonych, o nazwie,
Księgarnie Ślizgowe, tak popularne w naszych miastach i miasteczkach. Panie
baronie, szkoda że pan usiadł już efektownie, bo powiedziałbym panu -Proszę
siadać. Myślę, że pomyślnie przeszedł pan przez egzamin i będzie pan mógł
ślizgać się do woli po wszystkim co się do tego nadaje. Będzie mógł pan
ślizgać się legalnie. Proszę siadać panie baronie von Telefon. W sali egzaminacyjnej
nastała cisza i wszyscy czekali na oratorski wywód Egzaminatora Oratora
, który usta swe ustawił już w trąbkę, niczym zając polny, który oznajmia
światu i lasom państwowym , że przed chwila spłodził zajączka, na razie
w formie biologicznej kropelki. Egzaminator skorzystał z otwartych ust i
przez ten rozwarty otwór wydobył dźwięki w formie słów ludzkich, w wybranym
przez siebie języku ojczystym.
- Panowie, mówię, panowie, bo pań nie widzę, ani jednej, od krańca egzaminu
do krańca. Przechodzę do rzeczy. Czy którykolwiek z was zdał egzamin, czy
go nie zdał, nie wypowiem się jednoznacznie, gdyż wszystko jest względne,
płynne, niejednoznaczne, a w szczególności nieprawdziwe. Weźmy takich egazmów
jakimi są Jaś Trepak z przyjacielem Patrzy dołem Górą, więc wydaje ci się
drogi Pat Pataszonie, że moje oratorskie zachwyty nad ichnimi odpowiedziami
są prawdziwe? Otóż mylisz się Pataszonie. Czy słyszałeś cokolwiek z moich
ust o Jasiu Trepaku? Patrzydół natomiast jest z góry określony jako metal,
a metal to metal, sam wiesz drogi Pat'cie. Czyja tu stoję przed wami moi
drodzy? Otóż nie, bo w tym momencie spożywam śniadanie w dworcowej restauracji.
Spożywam śniadanie, mimo, iż jest pora popołudniowa. Tam się właśnie widzę
w tym momencie. Przejdźmy do pana Moczymordy. Pyta się on czy zdał dzisiejszy
egzamin, czy go nie zdał, widzę to pytanie w jego zamglonym wzroku. Panie
Moczymordo, jak tacy mogą zadawać mi takie pytania. Przecież pana tutaj
nie ma. Pan siedzi przy mnie w dworcowej restauracji i moczy mordę przy
ograniczonej akceptacji personelu dworcowego. Panie Moczymordo, do pana
mówię!
A pan panie Pataszonie nie słyszałem, by w swej odpowiedzi uwzględnił zajęczą
małpę i mokra owcę, czy owcę mokrą, jak pan woli panie Pataszonie. Bez mokrej
owcy, pomijając zajęczą małpę, to tak jakby pan nie istniał. W ogóle chciałem
nadmienić, że rozmawiamy o bzdurach, bo kto słyszał żeby móc ślizgać się
po łąkach i wądołach. Komu to w ogóle jest potrzebne, to wręcz karygodne,
gdyby było możliwe. Zwracam się do pana panie Okręcie z Oceanu z panem Zakrętem
Przydrożnym. Jak panowie mogli mi udzielić zadowalającej mnie odpowiedzi,
gdyż wargi panów są zrośnięte na amen i stężone solidnie.
Jaką przewagę posiadacie nad innymi? Przecież usta wasze są tylko mimowolną
mostara babsa i nic więcej, a was nie ma na tym egzaminie. Panie baronie
von Telefon niech pan pierwej odpowie czy ten tam na górze, ten który pisze
w tym i poprzednich momentach, ten który opisuje historię egzaminu z jazd
ślizgowych po łąkach i wądołach, czy on czasami nie zanudza, zarówno nas,
jak i czytającego te historyjkę? Niech pan mi na to odpowie panie baronie.
Milczy pan jak stół ogrodowy. Powiem panu dlaczego pan milczy, otóż ród
wasz, ród Telefonów, nic się nie ma do Telekomunikacji Narodowej, więc jest
rodem fałszywym wymyślonym naprędce przez pańskiego dziadka, a jawnie przekazanym
panu pod krzakiem jaśminu, który jest z kolekcji krzaków rzeczywistych,
gdyż pachnących na całą okolicę łąk i wądołów, po których nikt się nie ślizga,
bo któż widział ślizganie się po kraj obrazie, przecież to nieludzkie panie
Telefonie.
Panowie, uważam że potrzeba która was zgromadziła w tej sali jest potrzebą
nagromadzoną przez was, w waszych mienczołach, a jako taka i w tych warunkach
powstała, jest niedotykalna przez ślizg, który nijak się nie ma do potrzeb,
nie powiem już waszych, ale ogółu, który was otacza na co dzień. Panowie,
powiem dalej, radzę nie trzymajcie się tak uporczywie zawartości waszych
czaszek, która to zawartość doprowadzi was na wasz skraj, a dalej już nie
ma drogi. Każdy z was jak tu siedzicie miałby przed sobą nic, a to już klęska.
Ślizgu po łąkach i wądołach nie ma , bo i po co to ludzkości, zarówno krajowej
jak i zagranicznej. Kompletna bzdura i nieprzydatność do niczego. Słuchajcie
panowie, o czym my tutaj mówimy? Mówimy o tym, czego nie ma i nie będzie,
bo i po co miałoby to być, chyba tylko dla Maciusia i Jędrusia, ale oni
się jeszcze nie narodzili. Na razie tylko pan Sebastian patrzy na Jadzię
łakomym wzrokiem.
Słuchajcie Moi drodzy panowie, jedyne co mogę wam poradzić to wstańcie ze
swych egzaminacyjnych ławek, jak mawiał ten z góry i udajcie się do różnych
miast, może tam jest wasze miejsce. Wstańcie, udajcie się do miast, tam
czekają na was mieszkańcy, którzy wypatrują mądrych rad, słów pokrzepy i
krędła, które może jest najważniejsze w tej chwili, zarówno dla was, waszych
rodzin oraz mieszkańców miast i miasteczek, a one wiem, otworzyły już swe
ramiona i czekają. Może tam jest wasza prawda, przekonacie się sami. Wstańcie
panowie i odśpiewajcie waszą pieśń na do widzenia, gdyż zobaczymy się niebawem
na egzaminach z krędła i pokrzepy. Spróbujcie moi mili od nowa. Chwile te
które poświęciliśmy sobie nawzajem uważam za stracone, bo rozmawialiśmy
o niczym i o czymś co nie istnieje. Żegnam was drodzy moi, zobaczymy się
niebawem. Sprawdźmy się jeszcze raz, jeszcze raz spojrzy na siebie swoim
i cudzym okiem, jak patrzy Wanigłów i Osa Samotna, zwana Pustelnikiem i
Pustelnym Mędrcem. Żegnajcie panowie, do zobaczenia.
Panowie wstali jednogłośnie i postanowili dozobaczyć się, gdyż taka była
w nich wola. Nic się im nie dziwię, bo we mnie też jest wola, jak jasna
cholera.