Przyszli
o zmroku i dobro wynieśli. Wynosili z całych sił, pod pachami, nad pachami,
po kieszeniach i w workach odlastych. Nagnietli się buciorami po tej naszej
ziemi, niczym sabdy, oj nagnietli. O zmroku wynosili dobro w workach odlastych,
a czmychali, uganiali, aż do kolan. Żeby było po prawdzie rzec muszę, że
pierwyj przynieśli zanim wynieśli, przynosili ochoczo z uśmiechem na twarzach,
kiwając tułowiami bok na bok, szli wręcz do przodu, wielcy i sprawiedliwi,
przynosili całymi dłońmi aż do okcia, a nawet nad sam okieć, bo nieśli ciężąrnie
i sprawiedliwie. O zmroku oni noszą i wynoszą w workach i dłoniach po okcie,
a ja wciąż spoglądam to na worek to na okieć. Spoglądam i spoglądam, bom
ciekawski, ot taka drobna rysa na ludzkim charakterze, ale cóż, każdy z
nas jest trochę ciekawski i nie wstydźmy się tego. Nieprawdaż Józiu?