Wyrwałem
z ziemi chwast zielony, ukwietczony u samego szczytu kwiatem godnym Mięcia,
szaleńczo roślinny i sandobny. Wyrwałem go ruchem zamaszystym bez żadnych
skrupułów i żenady, gdyż opinia naukowa i ludzka uznała go po prostu za
chwast.
Wyrwałem jednoznacznie, gdyż akurat trzymałem w ręku niedawno przeczytany
słownik współczesnego języka polskiego- tom pierwszy, akurat właśnie pierwszy,
gdzie wśród słów zaczynających się na literę "c" stało jak byk
napisane "chwast" , które to hasło przeczytałem z zapartym tchem.
"chwast to każda niepożądana roślina wśród upraw polnych, pastwisk,
ogrodów, lasów itp., mająca niekorzystny wpływ na rozwój roślin użytkowych
- zielsko, cała działka zarosła chwastami. Pleć, wyrwać chwasty".
Niestety nie znalazłem w tym słowniku potwierdzenia, że Miecio też jest
chwastem, więc na razie ocalę go , ale biada ci Mięciu, bo ja czytam różne
mądre książki.