A
było to tak - zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana.
Pani Marcjanna Krawężnik gruntownie zabiła pana Mierzeja O, objadacza z
wykształcenia, zawodu i zamiłowania. Wreszcie stało się to co miało się
stać, pan Mierzej bez skrupułów wiecznie objadał swe konkubiny z wszystkiego
co znajdowało się na stole, pod stołem, na szafie, pod szafą. Pożerał lodówki
w całości i gorące garnki z wywarem. Objadał, objadał wszystko co było w
zasięgu ręki, nosa i wzroku. Pan Mierzej O jak tylko objadł którąś z kolejnych
konkubin z całego jadła zakupionego w detalu, lub hurcie, objadał z firanek,
kredensów, tapety, oraz paznokci swą wybrankę i zaraz wynosił się do innej,
czmyhając podmiejskim płotem do drugiej, która oczekiwała na niego w otwartych
drzwiach i oknach swych domostw.
Pani Marcjanna Krawężnik przyjęła pana Mierzeja O z otwartymi ramionami
pełnymi świeżutkiego jadła i codziennych straw, więc Mierzej zabrał się
ochoczo za objadanie kończyn pani Marcjanny, dalej wiktuałów ustawionych
na podłodze według własnego dawno wypracowanego klucza. Pan Mierzej objadał
Marcjannę i objadał bez skrupułów, gdyż takowych nigdy nie posiadał. Objadał
ją a ona coraz to bardziej dziwiła się temu objadactwu o którym niegdyś
co nieco słyszała, l tak została objedzona w jednej chwili, od samego progu.
Została objedzona też z zawandy i sworcy, czego w tym momencie nie mogła
za nic wybaczyć świeżemu konkubinowi. Krawężnik wzrosło ciśnienie tętnicze
krwi do tego stopnia, iż krew przegrodziła jej jedną półkulę mózgową od
drugiej, w wyniku czego powstało uzasadnione przemieszczenie opcji osobniczej
(patrz- Psychiatria kliniczna, prof. Edwarda Mottera).
W ręce pani Marcjanny Krawężnik błysnął psychiatryczny nóż do tego stopnia,
aż zatopił się po rękojeść w piersi Mierzeja O. Zbrodnia to niesłychana
pani zabija pana...
Tak rozpoczyna się artykuł w prasie fachowej miesięcznika "Detektyw",
który przeczytałem jednym tchem w dniu szesnastego listopada bieżącego roku,
na peronie drugim, stacji Warszawa Centralna, oczekując na pociąg relacji
Zamość -Puck Nadmorski, odjeżdżający godzina szesnasta czterdzieści cztery.