Szewczyk
Dratewka, pogromca smoka wawelskiego stał przed drzwiami prowadzącymi do
zakładu cholewkarskiego rodziny z pokolenia na pokolenie Dratewków, usytuowanego
przy ulicy Manifestu Ludowego i przyglądał się kogo tu jeszcze pogromić.
Patrzy jak kroczy krokiem tajemniczym pan Michał Piekarski, szlachcic herbowy
z czekanem w ręku i chytro spogląda w stronę prastarego zamczyska wawelskiego,
czyli miejsca zamieszkania pocztu królów polskich.
Szewczyk Dratewka zna niecne zamiary pana Piekarskiego, więc eliminuje go
z listy wszystkich, których powinienem przytoczyć w tym opowiadaniu, ale
ze względu na szczupłość kartki, krótkość mojej prawej ręki, oraz na maluczkość
rozumku przytoczę tylko dwóch nikczemników wyeliminowanych przez dzielnego
Dratewkę.
Janie, myślę że dopiszesz jeszcze kilka przykładów, gdyż masz większą rękę
i rozum bardziej foremny, dopisz, proszę ciebie.
Otóż Szewczyk Dratewka eliminuje pana Piekarskiego kijem baseballowym, tak
że tamten nie zdanża otworzyć czekana.
Piekarski rozciągnon w poprzek ulicy Manifestu Ludowego zakłóca ruch dzwonnych
tramwajów, piechurów i aut, ale cóż to znaczy podług faktu że król ocalon.
Szewczyk, pogromca smoka wawelskiego, oraz Michała Piekarskiego stoi przed
drzwiami prowadzącymi do zakładu cholewkarskiego, z pokolenia na pokolenie
rodziny Dratewków, usytuowanego przy ulicy Manifestu Ludowego i przygląda
się kogo tu jeszcze pogromić. W ręku trzyma Głos Krakowa, gdzie jak byk
stoi napisane o szefie podziemia zorganizowanego, Smolnym, że zasługuje
na miano łotra i obwiesia. Szewczyk Dratewka odrzuca gazetę od siebie, mocniej
ściska w ręku kij baseballowy i szewskim krokiem dąży do podziemia, gdzie
bystrym okiem wyszukuje Smolnego wśród innych zorganizowańców. Dratewnie
dopada go i zdziela bez łeb słynnym już ojczyźnianym kijem. Smolny rozciągnion
wzdłuż podziemia wyraża skruchę i deklaruje, natomiast Szewczyk dratewka
spogląda na zegarek Wostock produkcji radzieckiej, gdyż wybiera się na lunch
o wpół do trzeciej godziny.
- Janie, wyciągnij z szuflady
dużą kartkę, wyprostuj ją wierzchem dłoni, potrzyj swój wielki mózg do czerwoności,
wydłuż dłoń i szacownym piórem opisz dalsze pogromy Szewczyka Dratewki,
jak tylko skończy lunch i serwetką wytrze tłuste wargi.