Po
otwarciu furtki od mych drzwi przywitała mnie zamieć śnieżna i spytała czy
przerwać.
- Ależ skądże - odpowiedziałem, gdyż pomyślałem o Mieciu Zakątku, który
z tego powodu nie wyściubi nosa z domu, albo jeżeli wyjdzie dziś na dwór
to zapomni ze strachu swego nazwiska, zapomni że nazywa się Zakątek. Myślę
że swojego nosa nie wyściubi, gdyż ściubienie według Miecia jest czynnością
niżej godności ludzkiej, a Miecio swój honor ma. Na pewno, na pewno wyjdzie
w tę zamieć i ciekaw jestem kiedy zapomni jak się nazywa, czy już na ganku
domostwa Zakątków, czy za rogiem ulicy Uszatej.
- Ależ skądże - powtórzyłem zamieci - nie przerywaj, przecież zamieć jest
rzeczą ludzką, przypisano ją naszemu rozumowi i naszym członkom, nie przerywaj,
wiej, wiej.
Miecio Zakątek zapomni swego nazwiska i daję głowę że wyląduje w szpitalu
psychiatrycznym jako NN i będzie tam jadał kaszkę na mleku, oraz zupę owocową,
potrawy niezbędne dla Mieciowego brzuszka, a nie znane mu do tej pory. Pobyt
w takim szpitalu przydałby się Mieciowi, od dawna o tym wiedziałem, więc
wiej kochana, wiej - pomyślałem - i po otworzeniu furtki u mych drzwi udałem
się do łaźni miejskiej by się rozgrzać.