-
Ten pąk to na liść idzie, a ten idzie na kwiat.
Rzekł Iwan Miczurin, botanik radziecki, członek Akademii Nauk Związku Radzieckiego,
zwany naukowcem w białym garniturze i takimże kapeluszu. Profesor Miczurin
zakończył wnikliwą uwagę i ujął w dłonie Mutię Dymitrjewną siostrę Patiejewa,
przywiązał ją do pąka, drzewo jęknęło, a profesor rzekł zaciągając z ruska.
- Doczekamy się..., Mutia Dimitrjewna urodzi nam nowe pokolenie, gdyż jest
przy nadziei. Wyrośnie populacja którą nazwiemy dzieci kwiaty i wyprzedzimy
imperialistów amerykańskich pod względem kwiatowstwa dziecięcego. Nasze
dzieci będą lepszymi dziećmi, gdyż obcym im będzie protest przeciwko wojnie,
one będą domagały się wojny jako czynnika regulującego stosunki międzyludzkie
i stabilizujące umysły proletariuszy.
- Tak jest, tak jest, w samej rzeczy, zapiszczał Patiejew, pomocnik techniczny
profesora.
Razem mocniej przywiązali Mutię Dymitrjewną do gałęzi, konstrukcję tę podparli
naukową brytfanną i orczykiem wielofunkcyjnym. Mutię usytuowali na drzewie
tak, by jej tłuste łono wydało na świat nowe, postępowe pokolenia.
Iwan Miczurin zdjął biały kapelusz, obtarł naukowe czoło z potu. Patiejew
po zdjęciu czapki z błyszczącym daszkiem wytarł proletariackie czoło i razem
udali się pieszo do powiatu po ordery.