U
państwa Bondów w Białej Podlaskiej, ziemi żyznej nad wyraz i pełnej białych
bobrów, oraz zawilców słynnych z prominenctwa, ziemi która rodziła prawdziwych
mężczyzn wrażliwych na krzywdę ludzką, uczciwych i mężnych urodziło się
dziecko płci męskiej, któremu postanowiono dać na imię Drzems ze względu
na spryt udokumentowany podczas badania mózgu w miejskim ośrodku zdrowia,
który miał mu służyć niepospolicie.
Drzems Bond rósł w wilczym tempie, ku niekłamanej radości państwa Bondów,
Józefa i Mieci. Drzemek od wczesnych lat dziecięcych sypiał z pistolecikiem
na najbardziej ofensywną z wód, wodę brzozową. Sypiał z pistolecikiem pod
poduszką i rósł w oczach, w tułowiu, w obuwiu, w szyi, rósł w wilczym tempie,
ku radości własnej, pana Józefa, pani Mieci i pokrzywdzonej podlaskiej ludności,
oraz podlaskiego kozła. Drzemek w krótkim czasie stał się Drzemsem tym od
Bondów, a w dowodzie osobistym nr AB 64 52 413 wydanym przez prezydenta
miasta Biała Podlaska stało napisane - Drzems Bond.
Drzems jako że posiadał już dowód osobisty, telefon komórkowy, sprytny wąsik,
szelki z bronią osobistą, przedziałek w uroczej brylantynie, udał się do
wydziału spraw obywatelskich przy Urzędzie Miasta , by nadano mu kryptonim.
Sam kierownik tegoż wydziału, w rubryce adnotacje służbowe w dowodzie osobistym
wpisał - Agent 007.
Wreszcie przyszedł czas, że do Drzemsa zgłosił się kozioł podlaski z tajną
misją i zabeczał koźlo.
- Panie agencie 007 mam poufne zadanie dla szanownego agenta. Trawa podlaska
rosnąca pod lasem jest mało nasłoneczniona ze względu na cienie leśne. Proszę
ją przenieść za las, gdzie jest jaśniej , lub przenieść słońce na drugą
stronę lasu, beee. To trudne zadanie, ale wykonalne i proszę uważać na służby
specjalne, które są bardzo czułe w temacie trawy, beee. Czeka pana panie
agencie 007 koźla nagroda i przeprasza jednocześnie, iż nie mam dla pana
innych zadań, gdyż skończyła się komuna i nie ma o co walczyć.
- Skończyła się komuna, beee - mruknął jakby do siebie kozioł.
Do pana Drzemsa Bonda jak zaobserwowali nie bez dumy Józef i Miecia zgłaszali
się kolejno, Kot regionalny w tajnej sprawie mleczka, sekretarz miasta Białą
Podlaska w zaciasnych butach, zaciasnych z jakiegoś im znanego powodu, mapa
Europy przybyła na dwóch patykach i szeleściła, Honore Balzac, stary mieszkaniec
przedmieścia w poufnej sprawie tajnego przeniesienia tegoż przedmieścia
w inne miejsce, Myszka Micki od Disneyów z problemem sukienki w grochy,
oraz Zmurszały Włodzimierz , który przybył bardzo, bardzo tajnie. Pan Drzems
Bond w pierwszej kolejności cichaczem przemieścił słońce na druga stronę
lasu, ku uciesze kozła trawożernego. Potem zamknęli się w komórce Bondów
i długo konferowali.
Agent w dalszej kolejności umacniał, załatwiał, kotłował, wapużył, okrążał,
dopuszczał, lub nie, mitrężył i batożył.
Pan Drzems wrósł w krajobraz podlaski, cieszył się szacunkiem i zaufaniem
jego mieszkańców i nie puszczał pary z gęby, układając wargi swych ust niczym
dobrze zrośnięta blizna. Usta nie otwierał nawet w pijalni piwa "Słoneczna"
usytuowanej na Wrzosowiskach, dalekiej dzielnicy Białej Podlaskiej.