Pan
Bas Pasiński, zwany Pasem Basińskim- tak właśnie został nazwany, iż niskim,
a zarazem głośnym basem żądał skórzanego pasa w sklepach branżowych, czyli
futrzarsko - rymarskich.
Znany był w całym mieście, gdyż pas do swych spodni kupował codziennie,
w samo południe, które to punktualnie nawiedzało najbliższą okolicę. Miasto
wtedy rozbrzmiewało głośnym basem, słyszalnym nawet na peryferiach tak dalekich,
gdzie mieszkają Władkowie.
- Poproszę o pas skórzany do spodni, w moim ulubionym kolorze!
Ten donośny i niski męski głos grzmiał o godzinie dwunastej zero zero i
w tym momencie mieszkańcy miasta nastawiali swe zegarki, matki miejskie
wyjmowały jedną ze swych piersi , by nakarmić przyszłych mieszkańców swego
miasta, dzieci w szkołach zjadały drugie śniadanie, a hutnicy wypuszczali
surówkę z wnętrz olbrzymich martenowskich pieców. Władkowie swe osobiste
uszy kładli po sobie.
Pan Bas Pasiński starzał się z dnia na dzień i jego bas coraz to ciszej
basił, a pasy kupowane codziennie w samo południe były pasami ze starych
krów i kozłów. Pan Pasiński wiotczał i powoli przechodził na drugą stronę,
na tę stronę w którą kiedyś udasz się Ty, jak i Twoi przyjaciele. Natomiast
mieszkańcy miasta spali spokojnie, gdyż w rodzinie Dyrtorskich wyrastał
młodzieniec o imieniu Trak, nazwany w rodzinie Dyr Traktorskim, ze względu
na doskonałe cechy przywódcze i organizacyjne. Młody Dyr od lat zbierał
do podręcznej świnki pieniądze na przyszłe zakupy, które postanowił dokonywać
w swoim mieście o jednej i tej samej porze. Stawał przed lustrem, patrzył
na zegarek i dyrektorskim tonem, nie dopuszczającym sprzeciwu mówił głośno,
rzeczowo otwierając usta...
- Proszę o traktor w przemysłowym kolorze i o odpowiedniej, traktorskiej
wadze!