Pan
Zarząd Miejski leń z urodzenia i zamiłowania, nawykły do wiecznego wylegiwania
się na tapczanie osobistym, wstał nagle, tak nagle, jak ongiś legł na owym
tapczanie zaraz po wydaniu go na świat przez matkę, panią Radę Miejską.
Wstał, gdyż postanowił zmienić swe życie. Dosyć miał leżenia na wznak z
uniesionymi do góry nogami, jak to czynią bobasy, zaraz po odcięciu pępowiny.
Na tym tapczanie pozostawiła go pani Rada.
Zarząd postanowił, iż nada swemu życiu nowy wymiar i bardziej twórcze wykorzystanie
łba, rąk i nóg. Wstał nagle, nałożył okulary - novum, gdyż stępiał mu wzrok.
Sprawdził czy ma jeszcze włosy, niestety natknął się na łysinę. Poszperał
dłonią czy rzeczywiście jest mężczyzną, okazało się że jest, więc włożył
spodnie, zapiął krawat i wydawszy z gardzieli okrzyk juchu! pędem wypadł
na ganek domostwa rodziny Miejskich. Na przydomowym ganku stał jakiś czas
i rozglądał się wokoło, analizował nieznany sobie świat, który okazał się
nienajgorszy. Doszedł do wniosku, iż musi się szybko zdecydować, kim być,
lub czym, gdyż był człekiem wiekowym, a może stojącym już nad grobem, więc
miał niewiele czasu. Ruszył w miasto całym swym miejskim taranem, krokasami
nigdy dotąd nieużywanymi- wielopędnymi. Pan Zarząd Miejski stanął przed
Zakładem Usługowym Zmieniactwa Wszelkiego, przedsiębiorstwa z ograniczoną
odpowiedzialnością braci Ważnych. Tak jak bardzo nie wiedział co z sobą
począć, tak nagle postanowił zmienić się w kłębek wełny, by móc na starość
jako sweterek przytulić się do jakiejś kobiety, np. Grubej Jadzi z którą
podczas intymnych chwil mogliby wspólnie oddawać się dziwnym praktykom.
Postanowił i wydał z gardzieli okrzyk juchu! , aż bracia Ważny z ograniczoną
odpowiedzialnością wyjrzeli ze swego Zakładu Usługowego Zmieniactwa Wszelkiego.