Opowiadania:

Codziennie jest mi wesoło, raz bardziej, raz mniej, w zależności od wydolności mych płuc danego dnia i zapotrzebowania na radość danej chwili. Czasami śmieję się pierwszy, czasem ostatni, a często pośrodku. Taki już jakoś jestem śmieszek - wesołek. Chyba lekarze przestawili mi płytkę we łbie podczas szkarlatyny, bo moi krewni i pobratymcy, którzy nie przeszli szkarlatyny wiecznie chodzą smutni. Ciężko być wesołym, gdyż grzbiet i kiszki bolą od wiecznego rechotania na dużym głosie.
Muszę bacznie przyjrzeć się kotu piotrowemu, sąsiedniemu, wesołkowi ulicy, który wbił sobie widelec w grzbiet dla równowagi psychicznej.
Muszę od nowa zacząć się uczyć, obserwują kota, Stefana Batorego - tego starszego, tatuańców niedzielnych, wywłokę i rybę.