Opowiadania:
Dopadła mnie strzała Kupida. Uderzyła z taką mocą w środek klatki piersiowej, że skurczyłem się w sobie i obu dłońmi chwyciłem się zakrwawionego drzewca strzały. Wypływała, ze mnie krew czysta, piękna, choć bolesna. Strzelił we mnie grom z jasnego nieba.
Uderzył z taką mocą elektryczną, ze zawirowałem w całym swym ciele i organizmie i zaświeciłem na całą okolicę blaskiem nieziemskim, że okoliczni bibliofile przytulili się do mnie i czytali swe mądre książki.
Dopadła mnie strzał Kupida i strzelił we mnie grom z jasnego nieba, gdy ujrzałem na swej drodze, wśród bloków z wielkiej płyty, pana Zdzisia, osiedlowego konserwatora węzła ciepłowniczego, jak w roboczym ubraniu, z torbą skórzaną na narzędzia, przemierzał alejką między naszymi blokami, idąc przed siebie nieświadomom niczego.
Dopadła mnie miłość od pierwszego wejrzenia. Krew płynąca z mej klatki piersiowej, dającą ukojenie i ciepło oraz ta szczególna jasność jaką zesłał mi grom z jasnego, jaśniuteńkiego nieba, rędożyły mnie na wskroś. Stoję i patrzę na pana Zdzisia i widzę jaki byłem ślepy przez tyle lat, choć okulary noszę takie, że ho, ho.
W piątek po południu poproszę go o rękę i kupię zaręczynowy pierścionek z brylantem. On przyjmie zaręczyny i wiosną urządzimy w osiedlowej świetlicy wesele, jakiego nie zaznało jeszcze nasze osiedle. Potem uwijemy sobie nasze mieszkanko em dwa, z kolorowym telewizorem i pralką do prania pieluch na mokro, bo Zdzisio szybko po naszym ślubie będzie dumnie obnosił swą ciążę. Gdy przyjdzie dzień rozwiązania, czyli narodzin naszego bobaska, będziemy szczęśliwsi jeszcze bardziej. Tak szczęśliwi, że ho, ho. Zdzisio wtedy będzie musiał opuścić stanowisko osiedlowego konserwatora węzła ciepłowniczego, gdyż przybędzie mu obowiązków takich jak dobieranie kaftaników, karmienie z włochatej piersi, spacery z wózkiem po osiedlu, sprzątanie dywanów i gotowanie grochówki. Pozostaniemy na mojej pensji motorniczego miejskich tramwaji, przy EMZK, oraz dodatku rodzinnym, który będę pobierał co miesiąc.
Oj, dopadła mnie dzisiaj strzała Kupida i tkwi w mej piersi, piersi która krwawi krwią czystą. Oj,strzelił dziś we mnie piorun, aż huczy mi we łbie.
Jakie piękne jest życie, mruczę. Jakie piękne jest życie, krzyczę na całe osiedle wielkopłytowe.