Opowiadania:
Trzej murzyni na pustyni urządzili sobie bal. Jeden trzymał, drugi dymał, a trzeciemu było żal.
Murzyn, który namiętnie dymał, w tym momencie rozdymywał i powiększał pakiet ustaw swego niewielkiego kraju i rozpierała go duma ze spełnianego, obywatelskiego obowiązku. Dymać jest to spolszczone określenie słowa w języku narzecza Abbu, wprowadzać, walczyć o coś, spełniać i urzeczywistniać.
Murzyn pierwszy dymał ustawy swego niewielkiego, ukochanego kraju, żeby bydło rosło w siłę, a Abbuczanom żyło się lepiej, na ich bezkresnej pustyni i w puszczy.
Drugi murzyn trzymał ustawy, przekładał, podsuwał pierwszemu, żeby mu się lepiej dymało, a dymało. Trzeciemu murzynowi było żal, że nic nie czyni dla swego ukochanego, niewielkiego, ubogiego, lecz schludnego kraju, położonego wśród pustyń i puszcz czarnego kontynentu.
Trzej, a właściwie dwaj murzyni urządzili bal. Bal jest niczym innym jak wysokim podium do przeglądu ustaw, czyli gorliwego ich dymania.
Cóż za piękny widok, niewielki, dumny kraj czarnego kontynentu, pustynia, na pustyni, na prędce ustawiony bal. Cóż dalej widzimy? Jeden murzyn zachłannie dyma, drugi podtrzymuje mu dymy, a trzeci stoi i płacze nad swą żadnością.
Ustawiajmy bale i dymajmy, dymajmy do utraty tchu, ku naszemu jutru i placku na miodzie.